środa, 21 listopada 2012

Evanescence

Ale dawno tu nie byłam... no nic, biorę się do roboty. W tym poście zamierzam przybliżyć Wam grupę Evanescence. Odkąd pamiętam znałam ich hit "Bring me to life", jednak dopiero niedawno zaczęłam słuchać ich "na poważnie". Wiem, że przydługie, przepraszam...


Jest to zespół założony w 1995 roku przez Amy Lee (wokal) i Bena Moody'ego (gitara).Poznali się oni już w dzieciństwie. "Byliśmy razem na wakacyjnym obozie"- wspomina Moody,"Później usłyszałem w szkole, na sali gimnastycznej Amy grającą Meat Loafa "I'd do anything for love" na fortepianie. Gdy podszedłem, zaczęła również śpiewać. Byłem tak zachwycony, że zaproponowałem jej, by razem założyć zespół. Od tamtego dnia nasze muzyczne relacje przybierają formę niezawodnej lojalności.Mamy dokładnie tę samą wizję dotyczącą muzyki, którą oboje kochamy. Kiedy przechodzi do pisania piosenek, uzupełniamy swoje myśli nawzajem".

Grają szeroko pojęty rock (heavy, gothic, post grunge, alternative metal). Nazwa zespołu oznacza efemeryczność - przelotność, zanikanie. Są dwukrotnymi laureatami nagrody Grammy - najlepszy artysta, oraz najlepsze hard rockowe przedstawienie ("Bring me to live"). Oprócz tego byli nominowani jeszcze pięć razy.

W skład zespołu wchodzą Amy Lee, Terry Balsamo, Troy McLanham, Will Hunt.
Należeli do niego również Ben Moody, David Hodges, Rocky Gray, John LeCompt oraz Will Boyd.



Dyskografia zespołu obejmuje: trzy albumy studyjne, jeden album koncertowy, jedenaście singli, jeden wideogram i dzięwięć teledysków.

  1. Fallen (2003) - przeboje to "Bring me to life", "Going Under", "My immortal", "everybody's fool".
  2. The open door (2006) z utworami takimi jak "Call me when you're sober", "Lithium", "Sweet sacrifice", "Good enough", czy "Weight of the world". 
  3. Evanescence (2011) - czołowymi przebojami albumu są "What you want", "My heart is broken", oraz "Lost in paradise".


Od strony tekstów, Evanescence odkrywa mroczne, introspekcyjne tematy miłości, desperacji i rozpaczy. Ale grupa od razu upewnia przy swoim zasadniczym przesłaniu, pozytywnym przesłaniu, że jej twórczość ma wymową optymistyczną. "Celem naszym, i celem naszego krążka, jest pomoc ludziom w uwierzeniu, że nie są sami w radzeniu sobie z bólem czy innymi przykrościami, z którymi się spotykają. Jesteśmy z nimi."


"Bring me to life" opowiada o odkrywaniu wewnątrz siebie czegoś lub kogoś, czyjego istnienia nigdy nie podejrzewaliśmy oraz uczuć, których nigdy nie doznaliśmy" - Mówi Moody."W pewnej chwili dostrzegasz, że świat nie jest tylko tym, co widzisz z bezpiecznej Tobie odległości". - kontynuuje. Równie znaczący jest wibrujący "Tourniquet" czy pełny grozy "Haunted", ze swoimi jednostajnymi uderzeniami i rażącą chwytliwością melodią (podkreśloną chóralnymi aranżacjami wokalistki). Tą ostatnią komentuje Moody: "Ta piosenka jest najbardziej'nasza'. Najlepiej ukazuje brzmienie, do którego dążymy."


A co o zespole mówią sami jego członkowie?
"Jesteśmy szczerzy w tym, co robimy. Dzisiejszej muzyce bardzo często brakuje autentyczności.Tego nie można powiedzieć o nas. Bo nam zależy nie na sprzedaży jakiejś szalonej ilości płyt. Chcemy po prostu przekazać innym to, co mają do powiedzenia nasze serca".

Jeśli chodzi o mnie, to polubiłam to niebanalne brzmienie i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, że muzyka w tym dość nielubianym przeze mnie stylu może oczarować w takim stopniu :)